16.03.2015 r., Zajęcia o smaku
Stosunkowo ciepły poranek, godzina 6:00. Czas wstać z łóżka
i ruszać na podbój szkoły ATUT!
Skład na poniedziałkowe zajęcia:
Alicja Lubańska
Romina Szala
Wojciech Teodorowicz (JA)
Oraz niezastąpieni pomocnicy
Natalia Napieraj
Remik Zieliński
Aga Wójcik
Można rzec: Prawdziwy Dream team.
Godzina 7: 30, wkroczyliśmy w bramy szkoły ATUT. Z lekkim
zakłopotaniem i zestresowaniem weszliśmy do dużej sali teatralnej, w której
powitała nas Pani Dyrektor. Przez 30min przygotowaliśmy stanowiska po to, aby
uczniowie mogli wykonać ćwiczenia praktyczne. Co mieliśmy do zaoferowania?
1. Wpływ kwasu glutaminowego na intensywność smaku.
Uczniowie mieli do dyspozycji dwa rodzaje sosu sojowego – jeden zawierający kw.
glutaminowy, drugi bez. Uczniowie oceniali wpływ kwasu glutaminowego na kwas.
2. Wpływ węchu na smak. Tutaj uczniowie mieli do dyspozycji
cebule i jabłka i sami mogli się przekonać, czy po zatkaniu nosa będą odczuwali
smak.
3. Rozpoznawanie 4 podstawowych smaków. Młodzi adepci mogli
przetestować swoje kubki smakowe i sprawdzić intensywność odczuwania smaku.
Razem z Alicją wyciągali wnioski, co możemy powiedzieć o ich nawykach
żywieniowych.
Z minuty na minutę przybywało coraz więcej młodych
„zmysłowych” umysłów.
3….2….1… WYBIŁA godzina 8:00.
100 par oczu skupionych tylko na nas. Scena niemalże jak z
horroru. Uczniowie patrzyli na nas z lekkim zadziwieniem, ale też i zdumieniem.
Pani dyrektor powitała wszystkich uczniów w tym również przybyłe Sowy, po czym
oddała nam głos.
Na pierwszy ogień wyszła Ala, która ze stoickim spokojem
tłumaczyła uczniom, po co Natura obdarzyła człowieka zmysłem smaku, jak
zbudowany jest nasz język, a swoją część zakończyła wysokim „c” obaleniem mitu
dotyczącego rzekomych stref smaku na języku (na twarzach uczniów pojawiło się zdziwienie
i pytanie: „Jak to? W książce było napisane inaczej!”.
Po części Alicji na scenę wkroczyła Romina z niesamowitą
dawką pozytywnej energii, co było widać na jej twarzy. Tłumaczyła jak powstają
smaki, omówiła wpływ węchu na smak, kończąc na zjawisku nazywanym łaknieniem
spaczonym czyt. Inacz. PICA. Na Sali roznosiły się głosy pica.. pica…picachu ! Co
wywiało uśmiech na twarzy uczniów, nauczycieli i na naszych J
Musiał przyjść również czas i na mnie. Prawdę mówiąc było to
dla mnie pierwsze poważne wyzwanie w roli nauczyciela. Stres opadł w momencie
wypowiedzenia pierwszych słów. Wspólnie z uczniami omówiłem 5-ty smak – umami,
oraz dwa niedawno odkryte smaki: tłuszczu i wapnia. „Czy receptory smakowe
znajdują się tylko na języku? Nic bardziej mylnego!” Przedstawiłem różne
miejsca występowania komórek smakowych m.in. w wątrobie, płucach, czy
kręgosłupie.
Po części wykładowej przyszedł czas na część ćwiczeniową.
Ogarnięcie tylu osób było dla nas ogromnym wyzwaniem gdyż jeszcze nigdy nie próbowaliśmy
ujarzmić 100 ciekawych wiedzy uczniów w ciągu 20min!
Brak doświadczenie spowodował, że niestety część warsztatowa nie wyglądała tak jak sobie wymarzyliśmy. Mimo tego uczniowie bardzo chętnie
brali udział w naszych warsztatach i z uśmiechem na twarzy wracali na lekcję.
Bez wątpienia bezcenne doświadczenie, które z pewnością
przełoży się na naszą pracę dydaktyczną. Dostaliśmy cenne informacje zwrotne od
Pani Dyrektor. Mamy nadzieję, że nasze niedociągnięcia w czasie części warsztatowej
wpłynie na to, że kolejne grupy nauczą się na naszych błędach i nie powtórzą
ich :)
Dziś na spokojnie omówimy, co można
było zrobić lepiej i przygotować następne grupy, aby ich wystąpienia byłyby
perfekcyjne.
Niesamowite wrażenie zrobili na nas uczniowie szkoły ATUT.
Inteligentni, chętnie biorący udział i z masą pozytywnej energii. Tacy
uczniowie motywują nas do lepszej pracy i doskonalenia naszego warsztatu
dydaktycznego. Miejmy nadzieję, że do zobaczenia wkrótce :)
Wojtek
Wojtek
17.03.2015 r., Zajęcia dotyczące węchu
Podczas
drugiego dnia BAWu miałam okazję prowadzić zajęcia dotyczące węchu. O
nieludzkiej godzinie 7:30 (bo wtedy powinnam przewracać się na drugi bok w
ciepłym łóżeczku) ja, Ewelina, Damian i Wojti przybyliśmy do szkoły, gdzie po
wpisaniu się go magicznego zeszyciku i otrzymaniu identyfikatorów udaliśmy się
do sali teatralnej. Krzesła były już ustawione, jedyne co nam zostało to
podpięcie się do komputera z prezentacją i przygotowanie próbówek do doświadczenia.
Oczywiście okazało się, że wiekowy już system nie czyta żadnej z prezentacji
(mimo, że na zaś zapisałam ją w milionie różnych wersji). Na szczęście
przezorny zawsze ubezpieczony, bowiem zapisałam ją też jako zdjęcia, także
oszukaliśmy przeznaczenie, a prezentacja, mimo złośliwości rzeczy martwych,
hulała aż miło.
Z
minuty na minutę robiło się coraz głośniej a koło godziny 8:00 wszyscy zaczęli
schodzić się do sali. Pamiętacie skecz kabaretu Ani Mru Mru „otwarcie
supermarketu”? Z mojej perspektywy wyglądało to mniej więcej tak (i niech w
głowie zabrzmi Wam teraz ten słynny tekst):
„Naaaaa począąąąątkuuuuuu jaaakbyyyyy szyyyybcieeeeej gimnaaaaaaazjaaaaaaliści… ALE LICEALIŚCI NIE WYGLĄDAJĄ NA WYCIEŃCZONYCH!”. Ale w końcu udało im się zająć miejsca i mogliśmy zaczynać.
„Naaaaa począąąąątkuuuuuu jaaakbyyyyy szyyyybcieeeeej gimnaaaaaaazjaaaaaaliści… ALE LICEALIŚCI NIE WYGLĄDAJĄ NA WYCIEŃCZONYCH!”. Ale w końcu udało im się zająć miejsca i mogliśmy zaczynać.
Damian
powitał zgromadzonych, przedstawił nas i powiedział, o czym będziemy dziś
rozmawiać. Nasza prezentacja była podzielona na 3 części, także każdy miał coś
do powiedzenia. Na początku omówiłam z nimi w skrócie, czym jest węch, jak zbudowany
jest narząd węchu, drogę, jaką pokonuje zapach, jak możemy wykorzystać zapachy
podczas nauki, jaki sposób nazywamy
płynące ze zmysłu węchu doznania i po co czujemy zapachy. Damian omówił szczegółowo, jak działa węch,
opisał teorie pobudzania receptorów
węchowych i na pewno już do końca życia zapamięta, że receptory znajdują się
również w płucach. :) W tej grupie
pozwoliliśmy sobie pominąć, czym jest dyfuzja (ekspertem w tej dziedzinie jest
Ewelina, która poradziła sobie wzorowo omawiając to zagadnienie w następnej
grupie).
Następnie był mały eksperyment. W próbówkach znajdowały się różne substancje, których zapachy znamy bardzo dobrze z codziennego życia. Utrudnieniem było to, że trzeba było odgadnąć co to jest wyłącznie na podstawie węchu - bez możliwości zobaczenia (bo Ewelina „siedziała i zawijała je w te sreberka…”). Do odgadnięcia były zapachy: maggi, oliwy z oliwek, olejku pomarańczowego, olejku migdałowego, cynamonu, pieprzu, barszczu czerwonego z proszku. Uczniowie, którzy jako przedstawiciele grup brali udział w tym doświadczeniu niekiedy miewali problemy i wtedy fiolka wędrowała wśród „publiczności” aby sami mogli podjąć próbę odgadnięcia zapachu. Muszę przyznać, że cieszyło się to dość dużym zainteresowaniem.
Ostatnim
punktem programu były opowiadane przez Ewelinę ciekawostki. No bo kto mógłby
przypuszczać, że „wyniki wskazują, że kobiety mają przeciętnie o 50% więcej neuronów w opuszce węchowej niż
mężczyźni”, „szacuje się, że psi węch jest od 10 tys. do 100 tys. razy czulszy
od węchu ludzkiego” a „rośliny też czują zapach”- true story, zgooglujcie sobie
kaniankę. Damian dopowiedział jeszcze o Tyranozaurze, któremu skuteczny węch
rekompensował absurdalnie krótkie „rączki” i na tym w zasadzie zakończyliśmy
spotkanie z pierwszą grupą (z bólem serca, bo na ostatnim slajdzie był
skaczący, dziękujący kotek, który na zdjęciu niestety się nie ruszał). :(
Nie ugasiło to jednak naszego zapału i z
werwą podeszliśmy do 2 tury zajęć z grupą uczniów szkoły podstawowej (uprzednio
oczywiście odwiedziliśmy szkolny sklepik, uzupełniliśmy HP i manę i ruszyliśmy
robić kolejnego questa). Zajęcia w zasadzie miały dość podobną formę do
poprzednich, tutaj jednak muszę wspomnieć o dwóch sprawach, dotyczących naszego
eksperymentu. Bardzo ciekawe były odpowiedzi dzieci dotyczące zapachu maggi, bo
o ile mogę zrozumieć odpowiedź „sos sojowy” to nie potrafię sobie wyobrazić,
gdzie dzieciaki czuły tam „kawę”, „kakao”, „czekoladę gorzką 90% (tak tak, bo
nasz mały Willy Wonka podał to z dokładnością, co do procenta). Moim faworytem
była jednak odpowiedź „to jest znieczulenie od dentysty”. Nic, tylko
pozazdrościć wyobraźni! :)
Niestety jedna z fiolek w trakcie przekazywania przez uczniów stłukła się, spadając na podłogę. Coż mogę rzec, następnym razem proszę bardziej uważać na lekcji Zaklęć i Uroków, bo „to jest Leviooooooooooosa, a nie Leviosaaaaaaaaaaaa”. Oczywiście, uczniów niejednokrotnie trzeba było uciszyć, ale suma summarum lekcje udały się w obu grupach, dlatego zadowoleni opuściliśmy mury szkoły.
I to w zasadzie tyle. Trochę
parafrazując Gombrowicza (bo my kochamy parafrazy jak nikt inny!) „Koniec i
bomba, a kto był na wykładzie o węchu ten trąba”!
Viceszeryf SanYdra
Jak to
zwykle bywa z zajęciami pełnymi ciekawostek i doświadczeń,
pochłaniają one wiele materiałów i energii, choć niosą wiele
radości – no i oczywiście, czasu! Aby zjawić się na czas na
godzinę 800 rano w szkołach ATUT i poprowadzić udane
warsztaty, musiałem wyruszyć razem ze wszystkimi rekwizytami do
doświadczeń – oczywiście jako „dowódca” całego projektu
musiałem dopilnować, by wszystko było w porządku. Po pewnym
czasie dotarłem do szkoły, gdzie spotkałem się z Natalią i oboje
– nie niepokojeni przez nikogo – spotkaliśmy się z Panią,
która poprowadziła nas do sali teatralnej, gdzie miały się odbyć
nasze wystąpienia.
Rozłożenie
rekwizytów na ławkach było trochę kłopotliwe – jednak
przybycie innych osób – Pauliny, Ali i Piotrka ulżyło nam
trochę, a na dodatek przybył ktoś całkiem niespodziewany –
Łukasz! Ogromnie nas to podbudowało, bo mimo tego, że przybył
tylko popatrzeć, jak sobie radzimy, Łukasz zawsze jest chętny
pomóc, gdy zajdzie taka potrzeba.
Wreszcie
końcowe ustalenia po ustawieniu rzutnika – podział ról między
Natalię i mnie, co każdy ma robić, jak to będzie wyglądać.
Staraliśmy się tak to wszystko zrobić, by nie popełnić żadnych
poważniejszych błędów.
Jeszcze
kilka minut, już słychać naszą pierwszą grupę, czekają na nas,
a my na nich! Pora zaczynać. Jest już ósma, dajemy znać, że
można wchodzić.
Pierwsza
grupa pozytywnie zaskoczyła nas swoją liczebnością i taktownym
zachowaniem, które jednak nie krępowało u nich ciekawości świata
i po powitaniu grupy, kiedy już Natalia rozpoczęła wygłaszanie
swojej części wykładu, nie tylko zdarzały się prawidłowe
odpowiedzi wśród uczniów (co zdarza się rzadko, zwykle starsi
uczniowie, gdy się ich zapyta, wolą milczeć), ale również
pytania z ich strony, na które staraliśmy się odpowiedzieć jak
najlepiej.
Początek
wykładu prowadzony przez Natalię poszedł naprawdę żywo i gładko.
Uczniowie dowiedzieli się, czym właściwie jest zmysł dotyku, jak
on działa i czy są jego jakieś inne rodzaje, a także, jaka część
ciała nic nie czuje – byliśmy zachwyceni faktem, że uczniowie
znają prawidłową odpowiedź na to pytanie! Ponadto, wiedzę tę
mogli rozszerzyć, poznając nazwy i zakres działania poszczególnych
receptorów dotykowych, których jest wiele. Wreszcie, Natalia
rozbawiła nieco uczniów rysunkiem homunculusa,
ludzika przedstawiającego ilość receptorów powierzchniowych na
ciele i ich wrażliwość.
Przyszła kolej na mnie. Rozpocząłem prelekcję od pytania
określenie, o czym informuje nas odczucie bólu i do czego służy –
uczniowie podawali różne przykłady, gdy ból o czymś informuje –
a więc urazy, dolegliwości i uszkodzenia ciała itd. Podsumowałem
te informacje, stwierdzając, że ból informuje nas o tym, że coś
nie jest w porządku zarówno na zewnątrz ciała, jak i w jego
wnętrzu. Potem dowiedzieli się o znaczeniu dotyku w rozwoju
osobniczym – usłyszeli (wielu z nich po raz pierwszy) o
doświadczeniach na małych małpkach rezusach, którym do
towarzystwa dawana była sztuczna „matka” - drewniana kukiełka,
jedna była owinięta drutem i miała pokarm, druga była owinięta
miękkim ręcznikiem i mogła mieć lub nie mieć pokarmu – badanie
wykazało znaczącą rolę dotyku i bliskości w procesie rozwoju.
Wreszcie opowiedziałem o roli ciała modzelowatego w przekazywaniu
informacji dotykowych do mózgu i rozpoznawaniu przedmiotów i o
ludziach głuchoniewidomych, dla których dotyk staje się
najważniejszym zmysłem po utracie dwóch ważniejszych – wzroku i
słuchu.
Potem
przyszła pora na doświadczenia, których było aż kilka – do
każdego braliśmy z widowni ochotników – 2 osoby z klasy i po
wejściu na scenę przeprowadzaliśmy doświadczenie i wyjaśnialiśmy
je. Ochotników było mnóstwo, a nasi drodzy pomocnicy mieli z nimi
pełne ręce roboty! Wszystko jednak poszło gładko i praktycznie
wszystkie części warsztatów zostały zrealizowane, a uczniowie
mogli na własnej skórze przekonać się, jak ważnym zmysłem jest
dotyk :)
Jednak prawdziwym wyzwaniem była druga grupa, która w
przeciwieństwie do grupy pierwszej (liceum i gimnazjum) była ze
szkoły podstawowej. Dzieciaków też było pełno, jednak były o
wiele bardziej chętne do udzielania odpowiedzi, zadawania pytań i
uczestnictwa w doświadczeniach przede wszystkim, tak że w wypadku
pytania zawsze ukazywał się las rąk, a podczas doświadczeń
wprowadziliśmy dodatkowe możliwości uczestnictwa po warsztatach
dla tych, którzy zgłosili się na ochotnika, a nie mieli szczęścia
być tymi wybranymi na scenę!
Prezentacja tematu dla szkoły podstawowej, mimo że okrojona w
porównaniu z gimnazjum i liceum, była równie ciekawie poprowadzona
i zawierała równie interesujące informacje dla naszych
uczestników. Byliśmy momentami zaskoczeni dużą wiedzą uczniów,
ich pytaniami na różne tematy, które poruszaliśmy i
rezolutnością, która bardzo mocno dodawała łatwości zrozumienia
do ich wypowiedzi.
Z żalem kończyliśmy nasze warsztaty, ponieważ sam fakt
przebywania w towarzystwie uczniów tak doborowych, jak uczestnicy
naszych warsztatów, był bardzo budujący. Pozostaje nam mieć
nadzieję, że to nie ostatnie takie spotkanie.
Marek
19.03.2015 r., Narząd wzroku
Czwartek miał być dniem pod
banderą narządu wzroku. Jak przez trzy dni wstecz, wszystkie prowadzące i
pomocnicze Sowy zebrały się radośnie w sali teatralnej, aby uzgodnić plan
działania. Ilość pomocników była aż nader obfita, jednak jak na ironię, akurat
tego dnia było to zbędne. Okazało się bowiem, że większość doświadczeń
praktycznych o wzroku daje się doskonale przedstawić na ekranie multimedialnym
(w końcu widzowie mają tylko patrzeć). Nie ważne więc, czy uczniów było by 100
czy też miliard - dzisiaj każdy, nie wstając z fotela mógł brać udział w sowich
eksperymentach.
Dzień dotyczący oczu był w
rękach Ani Kimel, Łukasza i Agnieszki Wójcik. Mimo iż na początku sprzęt chciał
nam spłatać figla, rozpoczęliśmy wszystko bez poślizgu czasowego. Na początku
Łukasz walnął kilka sucharów związanych ze wzrokiem typu "Miło was
WIDZIEĆ" albo "RZUĆMY NA TO OKIEM". Kiedy te wyrafinowane
dowcipy "spulchniły" widownie i rozluźniły atmosferę, zaczęła się
bardziej merytoryczna część pokazu. Zasadniczo miała ona na celu przebudować
uczniowski światopogląd. Widzowie dowiedzieli się miedzy innymi, że oczy
reagują nie tylko na światło, kolory w rzeczywistości nie istnieją a nasz mózg
zachowuje się czasem wyjątkowo perfidnie i usuwa pewne obrazy z pola naszego
widzenia. Uczniowie musieli więc opuszczać wykład z przeświadczeniem, że liście
nigdy nie będą już zielone. Jako że prezentacja była nastawiona na wzrok, dużą
jej część stanowiły po prostu zdjęcia i obrazy. Znalazła się też chwila na zetknięcie
się z zabawnymi złudzeniami optycznymi typu: mniejsza-większa postać w tunelu,
dwa trójkąty lub złudzenie obracających się kółek, które pokazała i omówiła
Agnieszka. W części praktycznej uczniowie mogli min. zrobić sobie test na
astygmatyzm, zobaczyć jakie cuda robi z twarzami sławnych aktorów
"widzenie peryferyjne", pooglądać znikające piłki i dolary a także
zmierzyć się z własną "ślepotą na zmiany" i "nastawieniem
percepcyjnym". Zarówno młodsza, jak i starsza grupa uczniów zdawała się
opuszczać salę z entuzjazmem. Tego dnia zyskaliśmy również pochwałę od jednej z
nauczycielek, co napompowało naszego EGO o kilka atmosfer (niedługo wynajmiemy
hangar żeby je osobno przechowywać).
Zapewne Sowy długo upajałyby
się swym sukcesem, gdyby nie fakt iż większość z nich musiała pędzić do pracy,
na uczelnie lub w inne nie cierpiące zwłoki miejsce. Pożegnaliśmy więc radośnie
ATUT mówiąc z niezachwianą pewnością: do
ZOBACZENIA!
Łukasz
Łukasz
20.03.2015 r., Słuch, a na dokładkę Milionerzy Zmysłów
Tego dnia wstałem wypoczęty, piękny i uśmiechnięty.
Jednakże piątek różnił się pod jednym względem od reszty dni. Gdy dotarłem na miejsce, lekko spóźniony, zajęcia o zmyśle słuchu prowadził już Adrian Kwiatek. Zgodnie z harmonogramem.
Prezentował się bardzo okazale, co można było zaobserwować w uwadze, jaką poświęciła mu (zwłaszcza) damska część widowni. Budowa ucha wewnętrznego, droga fali i mechanizm odbioru bodźców dźwiękowych, to jedna z wielu informacji teoretycznych jakie przekazane zostały dla Adrianowych słuchaczy. Jako obserwator pragnę zwrócić uwagę jednak na coś zupełnie innego, ponieważ nie to było głównym sukcesem tego wystąpienia. Niezwykle interesujące, skupiające uwagę i ciekawość zabawy (tudzież doświadczenia) przeprowadzone przez Adriana sprawiły się fenomenalnie. Tłum był zachwycony, tak samo jak i moja skromna osoba. Z fascynacją dzikiego zwierza nauki wykonywałem instrukcje dyktowane przez prowadzącego. Korzystając także z małej okazji zdobyłem balon z helem, by wykorzystać go w niewątpliwie wszystkim znany sposób.
Adrian poprosił także o pomoc Olę Kazanowską, uroczą dziewczynę ze swojego kierunku, która w pewnym momencie przejęła pałeczkę prowadzącego, aby przekazać parę ciekawostek na temat poruszanego dziś zmysłu. By także wszystko usprawnić użyczyła swej pomocy przy organizowaniu odpowiedniego przebiegu doświadczeń.
W dalszej części piątku pierwsza grupa poddana została nowemu wyzwaniu.
Wcześniej poinformowana, wytypowała 3 członków z każdej klasy, by jako reprezentanci starli się z innymi grupami w zabawie zwanej "Milionerzy Zmysłów".
Zabawa ta, prowadzona przez naszą wspaniałą Panią prezes Natalię Napieraj oraz wybitnego i zwyrodniałego chemika Remika Zielińskiego, okazała się wielkim sukcesem. Zainteresowanie tłumu sięgnęło zenitu, a poprawne (ku naszemu zadowoleniu) odpowiedzi sypały się jak z rękawów. Każda z klas zaprezentowała się bardzo dobrze, pomimo iż pytania bywały czasem naprawdę trudne. Wyrażając moje osobiste zdanie, mam nadzieję iż jeszcze nie raz zobaczymy grę w akcji. A pytania na które przyjdzie odpowiadać uczestnikom, zaskakiwać będą jeszcze większą kreatywnością.
Teraz pora na rozrabiaków z podstawówki.
Po chwili odpoczynku i poprawieniu miejsc siedzących, takie o to myśli przeszły przez moją głowę.
Tym razem (ku mojemu zaskoczeniu) zajęcia przeprowadzone zostały przez Magdalenę Budzyńską oraz Piotra Pawlaka. Jako osobę towarzyszącą, pełniącą rolę uśmiechniętej asystentki pomagającej przy przeprowadzaniu zadań, prowadzący poprosili o pomoc Martynę Szydło, do której po niezwykle krótkiej namowie dołączyłem.
I tak oto odpowiedzialni za dobry przebieg doświadczeń oraz wywoływanie osób do ich przeprowadzania staliśmy się częścią przedstawienia. Piotr oraz Magdalena nie tracąc czasu przystąpili do części teoretycznej, pomimo znacznie bardziej wymagającej doświadczenia grupy jaką jest podstawówka, poradzili sobie bardzo dobrze. Prawdziwe emocje u uczestników wzbudziły jednakże doświadczenia oraz samo wybieranie osób do ich przeprowadzenia, które odbyło się w iście konkursowy sposób! Ja, obserwator i uczestnik, miło wspominam tą część zajęć.
W naturalnej kolejności teraz czas na "Milionerów zmysłów" u grupy z podstawówki.
Ponieważ część ta została przeprowadzona równie imponująco, zaznaczę tylko iż to właśnie TU u uczestników tej grupy widać było prawdziwe emocje ! Nie zabrakło zdenerwowania, szczęścia, wzruszenia oraz satysfakcji. Wróciłem zadowolony i wtedy uświadomiłem sobie, iż przez zbytnie przyciągnięcie mojej uwagi zapomniałem obejrzeć częściowego zaćmienia słońca.
Dzięki Sowy!
Damian
*
Przez pięć fascynujących dni dzieci i młodzież w szkołach ATUT mieli okazję, by rzucić okiem na budowę poszczególnych narządów zmysłów, zamienić się w słuch podczas opowieści o ich funkcjonowaniu oraz sprawdzić swoje siły w grze - Milionerach Zmysłu, podczas której zdolność logicznego myślenia i chłodny umysł okazały się zdecydowanym atutem uczniów! My zaś obserwując entuzjazm na ich twarzach naładowaliśmy swoje nauczycielskie bateryjki i liczymy na to, iż będzie jeszcze okazja, by w przyszłości posowić w tych szkołach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz