Krotoszyńska Noc z Biologią 2015

24 kwietnia czekała nas kolejna Biologiczna Noc, w której postanowiliśmy wziąć czynny udział. Tym razem celem naszej podróży było I LO w Krotoszynie, które w to piątkowe popołudnie oraz wieczór stawało się świątynią nauk przyrodniczych dla uczniów z okolicznych gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych. Mieli oni okazję, by wziąć udział w zajęciach prowadzonych przez pracowników, doktorantów oraz studentów Wydziału Nauk Biologicznych i zaznajomić się z tym, czym być może przyjdzie im się parać, jeśli w przyszłości zdecydują się na studia na naszej Uczelni.

Nasza populacja nauczycielskich Sówek jest niezwykle otwarta i pozytywnie nastawiona do udziału we wszelkich akcjach popularyzujących naukę. Gdy doktor Krawczyk ogłosił, iż zbiera oferty zajęć na KNzB nie wahaliśmy się ani chwili! Efektem tego było przygotowanie oferty 8 różnych zajęć (wykładów, warsztatów i gier), które – ku naszemu zadowoleniu – przeszły pomyślnie kontrolę jakości.

W piątek tłumnie zgromadziliśmy się przed autokarem, który miał nas dowieźć do Krotoszyna. Choć godzina zbiórki była dobrze znana to i tak nie obyło się bez kilku wpadek – Emilię zatrzymały niespodziewane procesy górotwórcze w rejonie Psiego Pola, a Damian miał trudności z dostaniem się do swojego mieszkania, by wziąć gry - zgodnie z opowieścią gdy wychodził to nie zabrał ze sobą kluczy, a po powrocie drzwi były zamknięte na cztery spusty i nie reagowały na „sezamie, otwórz się”. Na inne, mniej kulturalne zwroty również.

Po zapakowaniu siebie oraz wszystkich niezbędnych przedmiotów do autobusu w końcu wyruszyliśmy w podróż. Minusem było to, iż nasza wspaniała gromadka została rozdzielona; część osób okupowała tył autobusu, w związku z czym Wojti co jakiś czas rzucał nam pełne rozczarowania spojrzenia, gdyż sam siedział gdzieś w środku. Interesujące wydaje się też tempo naszej podróży, bowiem chciałoby się sparafrazować, iż „Pan Kierowca gnał, aż dotarł, gdzie dotrzeć miał”. W połowie jest to prawdą, bo w końcu dotarliśmy do Krotoszyna, aczkolwiek nie udało się uniknąć korków i ślimaczego poruszania się autobusu przy akompaniamencie dźwięków „brum brum” wydawanych przez Remika.

Gdy dotarliśmy na miejsce mieliśmy tylko 30 minut, by przygotować swoje sale do zajęć. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, iż w klasach, gdzie miały się odbyć „Mikroskopijne narzędzia zbrodni” oraz „Roślinna geografia historyczna” nie było ani laptopów, ani rzutników. Tak więc ja latałam za nauczycielami, by załatwili nam potrzebny sprzęt, oni latali za potrzebnym sprzętem, a potrzebny sprzęt, gdyby tylko mógł, to zapewne patrzyłby na to wszystko z rosnącym zdumieniem i szeroko rozdziawioną buzią. Potem nastąpiło odwrócenie sytuacji – tym razem nauczycielki latały za nami i goniły nas, byśmy czym prędzej zgromadzili się na obiedzie. Cóż, sprzętu i tak jeszcze nie było, poza tym jesteśmy studentami, więc wizja ciepłego obiadu zrobiła swoje. Z napełnionymi brzuchami zaczęliśmy optymistyczniej spoglądać na cały chaos licząc, że jakoś uda się go opanować. Nic z tego.

Gdy wróciliśmy do klas przyszła do nas Dagmara i z przerażeniem w głosie powiedziała, iż ktoś zabrał jej prywatnego laptopa. Pandemonium trwało więc w najlepsze – znów ja latałam za nauczycielkami, a one starały się znaleźć podprowadzonego z sali nr 14 Asusa. Na szczęście misja ratunkowa zakończyła się sukcesem – laptop odnalazł się cały i zdrowy; był w pokoju nauczycielskim, toteż sądzę, iż któryś z nauczycieli informatyki pomylił go z ich szkolnym sprzętem (acz to jest już sprawa dla Rominy).

W tym całym zamieszaniu ledwo zdążyliśmy z Remikiem przearanżować salę, podłączyć laptop oraz rzutnik (tak, udało się coś dla nas znaleźć) i otrzeć pot z czoła, gdy znów okazało się, iż ściga nas kadra nauczycielska z Krotoszyna. Zaraz miało się zacząć uroczyste rozpoczęcie! Ruszyliśmy więc czym prędzej do auli..!

Część oficjalna została przeprowadzona szybko i sprawnie, toteż już po kilku minutach  cieszyliśmy się z otrzymanych podziękowań. Teraz nie pozostawało nic innego, jak ruszyć do swoich sal i przeprowadzić ciekawe zajęcia.

W zanadrzu mieliśmy kilka wykładów, jak choćby prowadzona przez Agę Wójcik i Marka Mokrzyckiego „Roślinna geografia historyczna”, „Mikroskopijne narzędzia zbrodni” w wykonaniu moim i Remika Zielińskiego, a Emilia Turek witała uczniów pytaniem „Gdzie są nasze ryby?”. Łukasz Auguścik przeprowadził zajęcia o „Śluzowcach – tajemniczych stworzeniach”, a na koniec uczniowie mieli możliwość pooglądania robie różnych śluzowców pod binokularami. Urozmaicony przebieg miały również zajęcia Natalii Dziubyny i Wojtka Teodorowicza pt. „Biologiczna Mafia”, ponieważ Wojti najpierw wprowadzał uczniów w tematykę odpowiedzi immunologicznej, a potem Natalia prowadziła grę dla uczestników, jaką była lekko zmodyfikowana mafia. Romina Szala wyszła do uczniów z zajęciami „Niewidzialne ślady – daktyloskopia”, a Ania Kimel z pomocą Alicji Lubańskiej przeprowadziła zajęcia „Ukryte DNA”. W związku z tym Wielkopolska z powodzeniem może mieć teraz swój CSI: Krotoszyn.

Naturalnie należy jeszcze wspomnieć o naszej standardowej pozycji, czyli salonie gier – „Biologicznym Kasynie”, gdzie każdy z uczniów zaczynał z pulą żetonów i mógł skończyć jak Bill Gates. W Kasynie niepodzielnie rządził Adrian Kwiatek, który w zależności od potrzeb przyjmował różne funkcje – konferansjera witającego uczniów, krupiera rozdającego żetony oraz biologa koordynującego migracje uczniów do poszczególnych stanowisk z grami. Magda Budzyńska obsługiwała grę o rozwoju prenatalnym człowieka i co jakiś czas w zdumieniu unosiła brew słysząc radosne okrzyki dziewczyn „Jestem zapłodniona!”. Piotrek Pawlak zajął się układem krwionośnym, Brenda Romaniuk kręgowcami, a Damian Sarnowski roślinami nagonasiennymi. Jeszcze nigdy w ‘Biologicznym Kasynie” nie było tylu gier planszowych! Nic więc dziwnego, że uwagę przykuwali „Milionerzy Zmysłów” prowadzeni przez Dagmarę Dyczko oraz gra karciana dotycząca parków narodowych oparta na zasadach gry „Piotruś” prowadzona przez Małgosię Nickel, która choć etatową Sową nie jest to jednak podjęła się dołączenia do naszej wesołej gromadki w zastępstwie za naszą Viceszeryf SanYdrę.

W miarę trwania zajęć zarówno my, jak i uczniowie coraz bardziej odczuwaliśmy zmęczenie, stąd też nie obyło się bez ciepłych słów dla licealistów i gimnazjalistów z naszej strony („Nie wiem, czy wiecie, ale jest piątek, godzina 19., a Wy nadal jesteście w szkole. Podziwiamy Was za to!”) oraz prób przepędzenia owego zmęczenia („Wstajemy wszyscy… ok i teraz dziesięć podskoków! Dziesięć, dziewięć…”).

Po szóstej turze uczniów mogliśmy już odpocząć… a raczej część z nas mogła, ponieważ doktor Krawczyk, gdy spotykał kogoś kręcącego się bez celu po korytarzu to bez wahania gonił takiego delikwenta do znoszenia różnych pakunków z okazami i binokularami do autobusu. Potem zapakowaliśmy się my. A potem byliśmy już we Wrocławiu.

Krotoszyn przeszedł swój chrzest bojowy, jeśli chodzi o organizację takiego wydarzenia popularyzującego naukę, a uczniowie biorący udział w tym przedsięwzięciu być może dzięki temu trafią na studia do naszego Wydziału (na wszelki wypadek nie mówiliśmy im nic o OZiRN-ie!). Podsumowując – Krotoszyńska Noc z Biologią była dla Sów wielce ok!


Natalia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz