Czy czerwona kapusta skrywa jakieś
tajemnice? Czy szpilki u sosny to też liście? Co je na obiad kaczka krzyżówka? Aż
chciało by się rzec – tak wiele pytań i… tak dużo odpowiedzi! Gdzie? Podczas
Nocy Biologów 2015 na warsztatach „Biologiczny detektyw” prowadzonych przez
SKNN „Sowa”!
Już
od kilku lat na początku stycznia na Uniwersytecie Wrocławskim otwierają się
drzwi licznych wydziałów, które zapraszają w gościnę dzieci, młodzież, a nawet
dorosłych, by ukazać fascynującą i inspirującą stronę nauk biologicznych. My,
członkowie Koła, czekamy na to wydarzenie z niecierpliwością i zawsze głowimy
się, czym tym razem zaskoczyć młode, głodne wiedzy umysły, tak, by pokazać, iż biologia
to nie tylko nudne wczytywanie się w podręcznik czy słuchanie usypiającego
głosu nauczyciela wygłaszającego wykład. Bowiem nauka może być nie tylko
świetną przygodą, ale także zabawą, która przynosi dużo radości!
Podczas
Nocy Biologów 2015 wyszliśmy z warsztatami skierowanymi przede wszystkim do
uczniów szkół podstawowych oraz gimnazjów. Postanowiliśmy zaprezentować
odbiorcom naszych zajęć nieco inne spojrzenie na biologię - przez pryzmat
umiejętności detektywistycznych! Przygotowaliśmy 11 stanowisk, na których
uczniowie mogli wykazać się spostrzegawczością, logicznym myśleniem,
analizowaniem faktów oraz sporą dozą umiejętności manualnych.
I Ty możesz zostać Biologicznym
Detektywem!
Gdy
Adrian
Kwiatek wprowadzał kandydatów na Biologicznych Detektywów do sali,
ich oczy rozszerzały się ze zdziwienia, a głowy obracały raz w jedną, raz w
drugą stronę. Bowiem głównym celem Nocy Biologów jest nauka, a tu na jednym
stole leżały jakieś puszki i gąbki, nieco dalej suszarka… i co z tym fantem
teraz zrobić? Stąd też gdy uczniowie zdjęli odzież wierzchnią, a Adrian złożył
życzenia wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i wprowadził w tajniki naszych
warsztatów, zafascynowani uczniowie mogli rozchodzić się do poszczególnych
stanowisk i zgłębiać przeznaczenie wszystkich rozmieszonych tam przedmiotów :)
Ach…
Gdyby zobaczył to MacGyver, jestem przekonana, iż byłby zachwycony! Bowiem Sandra Chudak
oraz Ania
Kurzawa, dzięki takim rzeczom jak piłeczka ping – pongowa, suszarka,
balon czy magnes neodymowy przeistoczyły średniej wielkości stół w prawdziwe
„Eskperymentatorium Przyrodnika”. Dziewczyny nie tylko zapewniały możliwość
obejrzenia ciekawych doświadczeń, ale także wzięcia udziały w ich wykonaniu
oraz wspólne doszukiwanie się naukowych wyjaśnień obserwowanych zjawisk :)
Stanowisko
prowadzone przez Alicję Lubańską na pierwszy rzut oka wydawało się mało
biologiczne. Tkwił tam laptop, mysz, słuchawki… i właśnie wtedy można było
uświadomić sobie, że nie o oko tu chodzi, lecz o ucho. A nawet dwoje uszu,
które przydawały się do tego, by móc rozpoznać ptaki na podstawie wydawanych
przez nie odgłosów! Wyzwanie było na tyle atrakcyjne, że nawet ja nie mogłam
się oprzeć, by nie założyć słuchawek i zmierzyć się z poszczególnymi odgłosami.
Mimo iż do dziś dzwoni mi w uszach charakterystyczny stukot dzięcioła to
potrafię doskonale zrozumieć entuzjazm i zaangażowanie uczniów, którzy
sprawdzali swoje siły w „Ptasim detektywie.”
Gdy
pierwszy raz podeszłam do stanowiska prowadzonego przez Łukasza Auguścika aż ścisnęło
mnie w dołku! Jejku, ileż KOPERT!!! Przecież jak ktoś to zobaczy to chwilę
później będziemy mieć na karku ABW! I to, że stracimy jedno stanowisko będzie
naszym najmniejszym problemem…
Jednak
gdy Łukasz wyjaśnił mi, że nie o korupcję, a o owady tu chodzi, kamień spadł mi
z serca. Aż słychać było charakterystyczne łup!
Okazało się, iż w kopertach znajdowały się zdjęcia bezkręgowców, a zadanie, z
jakim zmierzą się uczestnicy, polegać będzie na
rozpoznaniu przy użyciu prostego klucza, czy ów stawonóg należy do
owadów, pajęczaków czy może skorupiaków. Takie biologiczne wyzwanie było
świetną zabawą, która sprawia, że taksonomia może być bardzo interesującym
zajęciem.
Zbliżając
się do stanowiska prowadzonego przez Anię Kimel można było poczuć delikatne mrowienie
na karku… a to wszystko przez plakat, który został przytwierdzony do stołu!
Litery układały się w napis „Tajemnicza
czerwona kapusta”. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie charakterystyczny
krwistoczerwony kolor tła, na którym się one znajdowały. W głowie rodziły się wątpliwości.
Czy ta czerwona kapusta skrywa pozytywne tajemnice… czy raczej nie?
Jednakże
uczestnicy naszych warsztatów (zarówno dzieci, młodzież, jak i pan dziennikarz,
który kręcił się po sali) byli nad wyraz odważni i z chęcią postanowili odkryć
wszelkie sekrety owego tajemniczego warzywa. Okazało się, iż wywar z czerwonej
kapusty może służyć jako wskaźnik pH, czyli informować o tym, jaki odczyn ma
dana substancja. Uczniowie z zafascynowaniem pobierali pipetą Pasteura wywar,
by dodać go do proszku do prania, proszku do pieczenia czy mleka. Za prawidłowe
rozszyfrowanie pH wybranych substancji młodzi detektywi otrzymywali odznakę, na
której przedstawiona została probówka zawierająca (a jakże by inaczej!) wywar z
czerwonej kapusty.
Idąc
dalej trafialiśmy do suto zastawionego stołu. Dosłownie! Stanowisko, które
prowadziła Ewelina
Waleszczyńska, wyglądało niczym ptasia restauracja z Gwiazdką
Michelin. I to nie jedną! Na talerzykach zostały wystawione różne rarytasy ptasiej
kuchni – marchew, słonecznik, słonina, płatki owsiane i wiele, wiele innych...
Aż dziw, że do Katedry Biologii Człowieka nie zaczęły zlatywać się ptaki;
okazjonalnie pojawiali się za to członkowie Koła, którzy pozostając w zgodzie z
ornitologicznym aspektem stanowiska Eweliny „na sępa” wyjadali słonecznik z
talerzyka ;)
Pominąwszy
jednak ten fakt, warto zdradzić w końcu, jakie było przeznaczenie owego
ptasiego pokarmu. Otóż zadaniem podchodzących do stanowiska uczniów było
dopasowanie ilustracji ptaków do pokarmu, który spożywają.
Jeśli
ktoś szukał odpowiedzi na to, jak sprytnie przemycić treści biologiczne, które
uczniowie zapamiętają na bardzo długo to zdecydowanie powinien wpaść do
stanowiska prowadzonego przez Magdę Budzyńską i Piotrka Pawlaka. Nasze młode
Sowy, zainspirowane grą „Monopol”, postanowiły, iż zaproponują uczestnikom grę
planszową „Tropoli”, co spotkało się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem ze
strony zarówno dzieci, jak i młodzieży :)
Na
dobry początek gry każdy z uczestników otrzymywał swój własny pionek i jak na
prawdziwych tropicieli przystało - pewną ilość lup, które pełniły funkcję
środka płatniczego. Po wyrzuceniu kostką danej liczby oczek na uczniów czekały
różne wyzwania – mogli natrafić na pole ze zwierzęciem i wykupić je, a potem
pobierać opłatę za postój w tym miejscu od współtowarzyszy zabawy. Na drodze
pionków pojawiały się też pola o innym przeznaczeniu, jak na przykład te z pytaniami
o tropy różnych zwierząt czy pola – pułapki, które powodowały utratę lup. Aby
uatrakcyjnić grę można było także zdobyć unikatową kartę „Złotej Sowy”, która
ratowała przed powodzą lub polem, które informowało o tym, iż nasz zwierzak się
rozchorował i tracimy przez to kolejkę. Zaś „Mistrzem Tropicieli” zostawał ten
uczestnik, który zgromadził największą ilość lup!
Co
trzeba zrobić, aby zdobyć odznakę „Znawcy kryjówek zwierząt”? Odpowiedź wydaje
się być oczywista! Należy dopasować zwierzęta do miejsc, które służą im za
schronienie. I takie właśnie wyzwanie czekało na uczniów podchodzących do
stanowiska Agnieszki
Giesy, która posługując się licznymi ilustracjami wprowadzała dzieci
i młodzież w tajemniczy świat rybich, ptasich czy nawet owadzich kryjówek, przy
okazji rzucając jak z rękawa licznymi ciekawostkami!
Idąc
dalej uczestnicy naszych warsztatów znów mogli się poczuć, jak główni bohaterowie
naprawdę dobrego filmu detektywistycznego. Daktyloskopia! To dopiero jest
wyzwanie! Uczniowie z dużym zaangażowaniem dotykali różnych szklanych
powierzchniach, by następnie zostać wprowadzonym przez Rominę Szalę w arkana zbierania
odcisków palców. Po obejrzeniu tego procesu w oczach uczniów pojawiało się
autentyczne zafascynowanie :) Nic więc dziwnego, że uczniowie zadawali mnóstwo
pytań związanych z daktyloskopią. Ich zaangażowanie się opłacało, ponieważ na
koniec otrzymywali odznakę „Szeryfa Odcisków”.
Na
stole, przy którym pracował Marek Mokrzycki, znajdowały się liczne
probówki, pipety, odczynniki, co stwarzało atmosferę małego laboratorium. Marek
przygotował dla uczniów liczne zadania, jak choćby rozróżnianie naczyń z
gliceryną, wodą i alkoholem czy wykrywanie białek i cukrów. Wyzwania te bardzo
ciekawy sposób łączyły naukę z życiem codziennym, zaś wprowadzenie elementów
śledztwa sprawiło, iż przy odrobinie wyobraźni uczniowie mogli poczuć się
niczym pracownicy CSI: Wrocław.
Podchodząc
do stanowiska prowadzonego przez trzy Sowy – Martynę Szydło, Natalię Dziubynę
oraz Wojtka Teodorowicza
– zdało się słyszeć głosy najmłodszych uczestników naszych warsztatów – „Ej,
podaj mi adeninę!”, na co niejeden nauczyciel uniósł brew ze zdziwienia. Bo
skąd niby uczniowie szkoły podstawowej mogą wiedzieć, czym jest adenina albo jakaś
deoksyryboza? Oczywiście można to spróbować wyjaśnić, lecz pozostaje pytanie,
ile taki uczeń z tego zrozumie i zapamięta. Można coś pokazać. Na przykład za
pomocą modelu. Brzmi to już bardziej przystępnie. A jeszcze lepiej –
zaproponować uczniom, by sami taki model zbudowali!
I
tak oto, by nauka była przyjemna i prosta, młode Sówki wyszły do uczniów z
puzzlami 3D, które odpowiednio układane tworzą nić DNA. Uczniowie łączyli gąbki
imitujące zasady azotowe, montowali wiązania wodorowe za pomocą wykałaczek do
szaszłyków i.. byli tym zachwyceni! :)
Pomijając
to, że mamy zimę, nikogo nie powinno dziwić, iż na stanowisku prowadzonym
przeze mnie (Natalia
Napieraj) oraz Damiana Sarnowskiego, można było natrafić na
liście. Bowiem nie ukrywajmy, iż każdy szanujący się biologiczny detektyw
powinien umieć posługiwać się prostym kluczem do oznaczania liści, a także
wykazywać się umiejętnością prowadzenia obserwacji oraz wyciągania wniosków.
Stąd też przed uczestnikami podchodzącymi do naszego stanowiska czekało
naprawdę mnóstwo wyzwań!
Połowę
stołu zajmował Damian, który przyniósł kilka gałązek różnych nagonasiennych drzew
oraz krzewów i z radością w głosie wprowadzał uczniów w konsternację pytaniem,
czy igły to też liście :) Gdy już udało się ustalić prawidłową odpowiedź na
powyższe pytanie, Damian przechodził do wyciągania z uczniów informacji, które
mogą być pomocne w identyfikacji iglaków, bowiem kolejnym zadaniem, z jakim
mierzyli się uczestnicy to dopasowanie odpowiednich kart z nazwami i
ilustracjami nagonasiennych do odpowiednich gałązek. Na koniec młodzi detektywi
losowali kilka karteczek z pytaniami i sprawdzali, co udało im się zapamiętać.
Gdy
zaznajomieni z nagonasiennymi uczniowie podchodzili do mojej części stołu, nie
pozostawało mi nic innego, jak wprowadzić ich w świat okrytonasiennych! Po
kilku merytorycznych wskazówkach uczniowie otrzymywali niezbyt rozbudowany klucz,
dzięki któremu mogli zmierzyć się z identyfikacją rodzaju blaszki liściowej
oraz brzegu blaszki liściowej u poszczególnych liści, co okazało się wcale nie
takim prostym zadaniem :)
Z sowowego punktu widzenia…
…
było SUPER! Tegoroczna Noc Biologów naładowała nasze akumulatorki mnóstwem
energii do działania, a także do tego, by dalej z taką pasją i zaangażowaniem
robić to, czym paraliśmy się do tej pory. Zadowolone miny uczniów, którzy
przemieszali się od stanowiska do stanowiska i starali się zwiększać swoją
wiedzę biologiczną, coby zdobyte odznaki móc nosić z dumą, mówiły same za
siebie :) Jak również to, iż zarówno dzieci, jak i młodzież wcale nie chciała
opuszczać sali, której ekspansją objęła Sowa.
Nasze warsztaty spotkały się też entuzjastyczną reakcją ze strony nauczycieli; Agnieszka miała okazję wysłuchać bardzo miłych komentarzy na temat tego, iż uczniowie pamiętają praktycznie wszystko z „Biologicznego kasyna”, które prowadziliśmy w roku ubiegłym. Stąd też gdy w ofercie tematów zajęć podczas tegorocznej Nocy Biologów pojawiła się i nasza, nauczyciele postanowili czym prędzej ją zarezerwować :) Sowy wymieniły się też numerami telefonów z kilkoma paniami nauczycielkami, które chciałyby nas w swoich szkołach, toteż o ile nasze koło przetrwa to mamy zajęcie mniej więcej do koło 2023 roku :)
Muszę też wspomnieć o tym, iż aż 8 Sów, które
pojawiły się w naszym Kole nie tak dawno, przeszło swój chrzest bojowy i pierwszy
raz uczestniczyły w tak dużej akcji, jaką jest Noc Biologów. Jakby tego było
mało dla piątki z nich był to debiut w roli nauczycieli. Mimo lekkiego
zdenerwowania i obaw Sowy sprostały temu wyzwaniu i aż miło było patrzeć, jak
świetnie idzie im praca z dzieciakami i młodzieżą :)
Sowy
w… mediach!
Tak, dokładnie :) Otóż do sali, w której
prowadziliśmy zajęcia, wpadł pan dziennikarz i… tak mu się spodobało, że nie
dość, iż został na dłużej to jeszcze obfotografował Sowy i postanowił zamienić
kilka słów z jedną z nich :) Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok tego
wydarzenia, toteż korzystając z moich prezesowskich supermocy oficjalnie nadaję
Wojtkowi nieoficjalny tytuł Sowowego Specjalisty ds. Kontaktu z Mediami :)
Zdjęcia oraz artykuł można znaleźć klikając w ten
link:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz