Po milionie
pomysłów i wizji, wielu burzliwych naradach i kilku delikatnych sugestiach
naruszenia nietykalności cielesnej, już w zupełnej zgodzie zdecydowaliśmy się
przygotować w tym roku „Eksperymentatorium Przyrodnika”.
W
naszej wizji, która została pięknie ubrana w słowa przez Viceszeryf SanYdrę, informowaliśmy:
„W Eksperymentatorium doświadczysz na
własnej skórze, że nawet najbardziej niewyobrażalne rzeczy są wykonalne. Będzie
się paliło, będzie wybuchało, będzie się dymiło – podejmiesz wyzwanie?”.
Gdy ów opis przeczytał dr Krawczyk, nie obyło się bez szczegółowych informacji,
na który krąg piekieł spadniemy i jakie czekają tam na nas atrakcje, w
przypadku ewentualnej dewastacji sal. A jak wiadomo, kiedy kota nie ma…
W
każdym razie zaczęliśmy się gromadzić w pracowni już około godziny 14., coby
wszystko na spokojnie przygotować, przyodziać się w koszulki uniwersyteckie i
naturalnie poprzeżywać, iż jest piątek, iż bardzo nam się nie chce, iż wzorem
pań z urzędów – jest dopiero 15:00, a my jesteśmy już tak zmęczeni, jakby co
najmniej było piętnaście po.
Przyszła
pierwsza grupa i… się zaczęło! Uczniowie zostali porozdzielani do
poszczególnych stanowisk w naszym Eskperymentatorium Przyrodnika, a po realizacji
poszczególnych doświadczeń, byli oni kierowani do kolejnych. Jedni lądowali u
Sandry, która sprawdzała, jak sprawnie uczniowie potrafią identyfikować różne
zapachy. Inni trafiali do Wojtka, który wraz z uczniami wykonywał
chromatografię bibułową. Jako ciekawostkę dodam, iż nasz Viceszeryf korzystał
do tego celu z igieł cisu pospolitego ;) Aga, Justyna oraz Remik zajęli się
aspektami chemicznymi naszego Eskperymentatorium Przyrodnika, dzięki czeku
uczniowie mogli zobaczyć, jak powstaje sztuczna krew oraz dowiedzieć się,
dlaczego styropian „znika” w acetonie (taki mały ukłon w stronę Łukasza :-) Z
kolei Ania Miedzińska przygotowała dla uczniów zadanie polegające na
rozpoznawaniu smaków.
A
oto, co o swoich stanowiskach piszą pozostali prowadzący:
Magdalena
Budzyńska i Piotr Pawlak
Doświadczenia
przygotowane przez nas polegały na wykorzystaniu właściwości dwutlenku węgla.
Przygotowaliśmy 3 doświadczenia, przeprowadzając je od zadań najbardziej
prostych do bardziej złożonych. Pierwszym zadaniem było napełnienie balonika z
użyciem sody i octu. Reakcja która przebiegała gwałtownie wytworzyła dwutlenek
węgla, który zebrał się w baloniku. Jednak postanowiliśmy udowodnić, że gaz
który zebraliśmy posiada własności gaszące. Tak więc przeszliśmy do drugiego
zadania i ugasiliśmy nim świeczkę. Zapoznając młodzież z kolejną właściwością.
Jednak
docelowym ćwiczeniem była lewitująca bańka mydlana. Butelka do tego
doświadczenia była wykonana z plastiku i posiadała dzióbek. Zbierając
niewidoczny gaz do salaterki zastosowaliśmy balonik do modelowania, który
nałożyliśmy na końcówkę butelki i obcięliśmy jego koniec (aby uzyskać “kanał”
dla naszego CO2). W reakcji zastosowaliśmy ponownie sodę i ocet - tak właśnie
zbieraliśmy gaz w salaterce. Sprawdzając od czasu do czasu jego poziom za
pomocą odpalonej zapałki.
Część
finalna polegała na nadmuchaniu bańki i upuszczeniu jej nad naczyniem. Bańka
nie pękała lecz unosiła się w salaterce. Często wprawiało to w zadziwienie samą
młodzież, która starała odpowiedzieć nam na pytanie - “jak to możliwe?”. Stało
się tak ponieważ dwutlenek węgla jest cięższy od tlenu i zatrzymał się na dnie
naczynia tworząc pierzynkę dla naszej bańki.
Ewelina
Waleszczyńska
Doświadczenie
"gotowanie wody bez gotowania" było pewnego rodzaju próbą
spostrzegawczości. Na początku do słoika wlano zwykłą, zimną wodę z kranu,
mniej więcej tyle, aby słoik był pełny. Następnie słoik zakrywano zwykłą białą
bawełnianą tkaniną. Na to wszystko trzeba było nałożyć gumkę recepturkę, aby
nasza tkanina się trzymała. Tak przygotowany słoik odwracamy do góry dnem,
zauważyć można, że woda nie wycieka przez tkaninę. Następnie prezentująca
doświadczenie łapała w odpowiedni sposób tkaninę i prosiła dziecko, aby
pomachało ręką pod słoikiem. W chwili gdy ktoś machał ręką w słoiku pojawiały
się bąbelki. Dlaczego? Teorii było wiele - ciśnienie, temperatura, wiatr, a
prawda tylko jedna - prowadzący trzymając tkaninę rozciągał ją, przez co między
poszczególnym i jej włóknami tworzyły się przestrzenie, przez które mógł
swobodnie przeciskać się tlen.
Damian
Sarnowski
Na
moich zajęciach dzieciaki miały okazję sprawdzić, czy ich oko chore jest na
astygmatyzm. Doświadczenie polegało na przyłożeniu do oka badanego przez
badającego niewielkiej kartki z nadrukowanym okręgiem, a w nim równe czarne
linie wychodzące ze środka okręgu i kierujące się do jego krawędzi. Następnie
przez mały otwór na środku kartki badający sprawdzał, jak rysunek odbija się na
źrenicy oka. Jeśli linie odbijają się bez zakrzywień, oko jest zdrowe.
Zakrzywione linie świadczą o problemie zwanym astygmatyzmem. Dzieciaki mogły
się nauczyć, jak sprawdzić komuś, czy ma astygmatyzm, co i tak nie jest w pełni
skuteczne, ponieważ wymaga potwierdzenia przez lekarza.
Drugie
doświadczenie polegało na zaburzeniu naszej stetoskopii i sprawdzeniu jak
poradzi sobie nasz mózg w przypadku, gdy każde z oczu rejestrować będzie nieco
inny obraz z tego samego miejsca w przestrzeni. Polegało na przyłożeniu do
prawego oka tekturowej rurki po papierowych ściereczkach, a następnie skoncentrowaniu
się na odległym obiekcie i powolnym przykładaniu do wylotu rurki drugiej ręki.
Oboje oczu muszą być otwarte.
Przetestowany
został także powidok, doświadczenie polegało na patrzeniu przez 15 sekund w
obraz przedstawiający zdjęcie kobiety w negatywie. Następnie na przekierowaniu
wzroku na białą ścianę i poprzez szybkie mruganie dla wzmocnienia efektu,
wytworzenie obrazu tejże kobiety, jednakże już w naturalnych barwach.
Nie
zabrakło naturalnie licznych iluzji optycznych, które przedstawione były tylko
dla zabawy, na których mogły nauczyć się nic lub faktu iż nasz wzrok nie jest
zbyt dobrym źródłem stuprocentowych informacji.
Na
koniec otrzymywały zagadkę : Dlaczego słońce jest żółte? (oczywiście nikt nie
wiedział) Z odpowiedzią: ponieważ niebo jest niebieskie. Gdzie następnie mogłem
wytłumaczyć im jak działa światło i rozczepianie barw.
Barbara
Chyra, Ewa Tama, Izabela Wawrowska, Agnieszka Zwolińska
Aby
dzieci mogły zostać "Cukrowymi Potworami" nauczyłyśmy je, jak można w
prosty sposób wykryć skrobię w produktach codziennego użytku. W naszym
doświadczeniu użyłyśmy ziemniaka, banana i parówki. Do wykrywania skrobi
posłużył nam płyn Lugola, czyli roztwór jodu w wodzie. Produkty zawierające
skrobię pod jego wpływem barwią się na kolor czarny. Zadaniem dzieci było
odgadnięcie, który z produktów ma jej najwięcej na podstawie intensywności
zabarwienia produktu. Okazało się, że ziemniak ma jej najwięcej a parówka
najmniej. I tak dzieci dowiedziały się, czym jest skrobia, do czego jest
używana i dlaczego nasze koty nie jedzą parówek.
W
drugim doświadczeniu prowadzonym przez Agnieszkę i Izę dzieci mogły zostać
dzielnym poszukiwaczem witaminy C. Do tego celu dziewczyny przygotowały
rozcieńczony roztwór kleiku skrobiowego, jodynę oraz trzy soki z owoców o
różnej zawartości witaminy C. Po odmierzeniu równych ilości kleiku i wody do
trzech zlewek, dzieci dodały do nich po jednej kropli jodyny. Zaskoczeniem dla
dzieci było to, że roztwór zabarwił się na intensywny niebieski kolor,
następnie do każdej zlewki dzieci dodały sok owocowy. Obserwowały zmianę koloru
z niebieskiego na biały bądź lekko różowy. Miały odgadnąć, w której zlewce
dodano sok z największą zawartością witaminy C. I tak dzieci nauczyły się, co
to jest witamina C, do czego jest nam potrzebna oraz jak sprawdzić, czy dane
produkty ja zawierają.
Natalia
Dziubyna
Jajeczne
eksperymenty: uczniowie mogli zobaczyć gumowe jajko, zrobić jajecznicę bez
użycia ciepła i za pomocą magicznego zaklęcia sprawić by jajko lewitowało w
wodzie. Dzieci mogły w ten sposób odkryć czym jest gęstość oraz proces
denaturacji, dowiedzieć się z czego składa się skorupka jajka i jak ją
rozpuścić. Wszystkie prezentowane eksperymenty dzieciaki mogą powtórzyć w domu
:)
*
Choć podczas Nocy Biologów część z nas
prychała i kręciła nosem na niewystarczającą ilość miejsca to nie ominęły nas
miłe i pozytywne wydarzenia, jak chociażby odwiedziny Olivii, Ani i Łukasza,
dzięki którym znów mogliśmy poczuć, iż jesteśmy w komplecie. Otrzymaliśmy
pozytywne informacje zwrotne na temat przeprowadzonych eksperymentów, uczniowie
chętnie się angażowali i zadawali mnóstwo pytań, co stanowiło dla nas bardzo
duży motor napędowy, mimo kumulującego się z każdą godziną zmęczenia. Okazało
się też, iż Sówki cieszą się pewną nauczycielską sławą – „Bo my Państwa
doskonale znamy z Oleśnicy.” – powiedziała jedna z nauczycielek uzasadniając wybór
właśnie naszych warsztatów.
Zatem…
do zobaczenia na Nocy Biologów w kolejnym roku! :)
NN
PS. Zapraszamy bardzo serdecznie do zapoznania się z artykułem przygotowanym przez Mariankę, uczennicę Prywatnego Gimnazjum Salezjańskiego im. Edyty Stein, która wraz z koleżankami i kolegami uczestniczyła w naszych warsztatach - Klik!
PS2. Natomiast tutaj znajdziecie zdjęcia z NB 2016 - Klik!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz